niedziela, 30 października 2016

czwartek, 27 października 2016

z tysiąca dróg wybrać tę jedną




Marzymy o rzeczach różnych. O zdrowiu, jak jesteśmy chorzy. O dzieciach, jak ich nie mamy. O księciu z bajki, w chwilach samotności… 

Ostatnio marzę o rezygnacji z usług ZTM. O możliwości docierania pieszo do celu. Nie lubię wstawać rano. Latami zmuszam się do zasypiania w najlepszym czasie jakim jest wieczór. Ciemny, pachnący wiatrem, połyskujący światłami latarni. Żadna muzyka nie brzmi rano, tak jak wieczorem. Lody, wino, ser, czekolada…. nic tak dobrze nie smakuje rano. Wieczorem przepełnia się dodatkowym aromatem i ciężko mi uwierzyć, że wschody słońca mogą to zrekompensować. 

Z tego wszystkiego rezygnuję, żeby zerwawszy się bladym świtem przez 40 minut kołysać się w wątpliwych warunkach… 

Uśmiecham się do młodej dziewczyny, która wpadła na mnie w przepełnionym autobusie. Nawet nie oczekuję „przepraszam” ale jej wrogie spojrzenie jednak trochę dziwi. Spodziewała się, że nie będę tu stać. Że będzie pusto jak na łące a ona będzie mogła wirować jak jesienny liść na wietrze. No niestety jestem. Chociaż rozpływam się w marzeniach, że mnie tu nie ma. Następnej osobie pogrążonej w porannej nienawiści postanawiam podziękować… 

Patrzę na tłum szturmujący bramki metra i nie mogę uwierzyć, że też mam się tam przeciskać. Przepuszczam wszystkich kochających swoją pracę miłością bezwzględną. Najwyżej się spóźnię, cóż więcej może się wydarzyć jak pojadę następnym.

Marzę. Marzę o tym, żeby chodzić pieszo do pracy.