czwartek, 16 listopada 2017

pachinko



Czasami mam wrażenie, że życie jest gdzieś obok. Ze niby jestem. Ale świat kręci się jakoś sam. Ma swoje sprawy i nie wchodzimy sobie w drogę. Polonista w podstawówce mówił „być poza nawiasem”. Wygodna pozycja. Potrzeba tylko czasu, żeby to zrozumieć. 



Rzędy automatów. Na kulki. Małe, metalowe, jak w łożysku. Pachinko. 
Sprawdzam jak blisko można podejść. Jak bardzo nie przeszkadzam. Rozrywka na całego. Wszędzie głośna muzyka, ostre światło. I ludzie. Tacy jacyś zastygli w sobie, skupieni. Prawie każdy sam.








Pojedynczy ludzie jednak nudzą, przenoszę się tam gdzie są parami, we trójkę. Więcej tam życia. Tutaj duże przestrzenie wypełnione są wielkimi klatkami. A w klatkach zabawki. Duże, małe, ładne i byle jakie. Śmiecie i rupiecie. Tutaj się dyszy, chrumka i syczy. Najpierw nie wiem czy wypada. Ale potem też syczę jak się nie uda, pieje jak wyszło. Wchodzę w nawias. Relacja bliższa niż przed ostatnie dni. Oczywiście nadal jestem białasem i nikt nie próbuje udawać, że jest inaczej. 





Facet ma już cztery figurki. Ale grzebie dalej. Chłopaki rezygnują po trzecim miśku. Wielkim. Nie mieszczącym się do torby. Co oni robią z tymi zdobyczami? Ustawiają na półkach? Sprzedają w necie? 







Wylosowałam pingwina. Małego, z plastiku i nie wiem do czego. Profilaktycznie znowu zmieniam miejsce, żeby się nie spodobało za bardzo. Wpadam do sali z basenem! W środku miasta. Po szaleństwie, hałasie i zgiełku… cisza. Faceci łowią ryby.




środa, 8 listopada 2017

wtorek, 7 listopada 2017

wszystko fajnie, tylko co tam..?


Wyjeżdżając miałam jedną obawę - co będę jeść? Jak się okazało nawet  malkontent kulinarny ma tu wiele powodów do radości. 
Z zamawianiem nie ma problemu bo w każdej, nawet najmniejszej knajpce jest obrazkowe menu. Rzadko zdarzają się też takie bez angielskiego tłumaczenia. Silikonowe atrapy wyglądają dokładnie tak samo jak danie, które dostajesz na talerzu. 

Kelner nie patrzy krzywo, bo zamawiasz tylko kawę i siedzisz za długo. Jedyne co może go przyprawić o zawał to próba podniesienia czegoś co upuścił. Wyjściem z takiej sytuacji jest udawanie, że się nie widzi. Inaczej kończy się to niemal łzami i takim przepraszaniem, z którym nie jest łatwo sobie poradzić. 






Okonomiyaki nakładasz po kawałku na mały talerzyk bezpośrednio z wielkiej blachy, na której się smażył. W środku oprócz kapusty są m.in. owoce morza, kiełki, makaron... 














Z tych kożuchów pani robiła wafelki. Podobno zdrowe. Wspomnienia z przedszkola powstrzymały mnie przed degustacją.



Sklepów spożywczych są takie ilości, że nawet włócząc się cały dzień po mieście nie ma sensu zabierać wody do plecaka. W każdej chwili można ją kupić jak nie w sklepie to w automacie. Bo Japończycy kochają automaty….