poniedziałek, 13 czerwca 2016

FotoFestiwal, Łódź 2016



François Deschamps podarował nam swój obraz, obraz na którym jesteśmy. Nie lubię wizyt w studiu, sztucznej atmosfery, napięcia wywołanego niestety coraz częściej przypadkowymi osobami, które jakby z musu prowadzą  studyjko foto trzepiąc zestawy obowiązkowe do obowiązkowych dokumentów. Obowiązkowe obrazy stające się później powodem obowiązkowej szydery – „pokaż zdjęcie w paszporcie”. Słysząc propozycję „idziemy do Françoisa?” znieruchomiałam na sekundę. Bo go nie znam, bo po co mi kolejne moje zdjęcie, bo po co ten stres… dziwne myśli u kogoś kto niemal każdego dnia tapla się w obrazach. 

Koncepcja wspólnego wybierania portretu, oprawiania w ramki i ponownego zatrzymania w kadrze … mam nadzieję, że chociaż czasem udaje mi się dać komuś tyle radości ile tego dnia dał mi François Deschamps.  

 ***
Wystawy Kadira van Lohuizen grzech nie zobaczyć. Wyśmienicie podane poruszające kadry wybijają się z nadmiaru obrazów. Zostają w pamięci. Kadira miałam okazję już słuchać i oglądać całkiem niedawno. To drugie spotkanie z jego obrazami było jeszcze mocniejsze. Co roku z Festiwalu wracam z jednym nazwiskiem, fotografem którego bezwzględnie polecam tym, którzy jeszcze do Łodzi nie dojechali. W tym roku jest to oczywiście ON.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz