Kiko (po
prawej), u którego nocowałam w Hawanie ma swój band Maria Alejandra y Cubania, co
okazało się dopiero po przypadkowym znalezieniu płyty w kuchni gospodarza. Zapytany
czy można gdzieś kupić jego płytę z naturalną skromnością odpowiedział, że
owszem, u niego. Oczywiście można było też na miejscu posłuchać. W tym celu
Kiko przytaszczył ogromny głośnik, który podłączył do laptopa. Żeby lepiej się
słuchało otworzył butelkę rumu.
Życie
w Hawanie toczy się na ulicy. Grać w piłkę czy kulki można wszędzie, nigdzie
nie wiszą smutne tabliczki z zakazem.
Czekam na więcej zdjęć z Kuby! :)
OdpowiedzUsuńAn
I ja też 😁 mm
OdpowiedzUsuń