Na
Kubie chyba najłatwiej kupić jajka.
Przemierzając
ulice Santa Clara spotkałam mężczyznę z pękiem kur. Nie mówił po angielsku a mój
hiszpański nadal ogranicza się do radosnych powitań. Nie dowiedziałam się wiec
gdzie idzie z tymi kurami i dlaczego niesie je do góry kuprami. Odczytał jednak
z mojego body language, że jestem zainteresowana rozwiązaniem zagadki – skąd się
biorą jajka. Na całe szczęście na pokaz zatrzymała się też miła Kubanka, która
od razu wiedziała, że na koniec prezentacji świeżo zniesione jajo trzeba kupić.
Jajo, uprzednio wytarte w kurze pióra, zawinęła w kartkę papieru i każdy oddalił
się w swoją stronę.
Sporo
produktów Kubańczycy nadal kupują na książeczkę (odpowiednik naszych kartek w
PRLu). Podobno na miesiąc przypadają dwa kurczaki na osobę.
Ale największym
wyzwaniem wizualnym są sklepy mięsne. We wszystkich sprzedają świniaki. I wszystkie
wyglądają bardzo podobnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz